Zwyczajowo zabrałem wczoraj synka na przejażdżkę w wózku nie do Zachodniego, lecz na polanę, bo mam bliżej, a w Zachodnim i tak nie ma co robić, bo susza do imentu, gdzieniegdzie ziemia spękana jak na pustyni. Nie spodziewałem się szukać, ale same się trafiły. Jeden
zajączek, jeden grzybek czerwonawy (
parkogrzybek) i znienacka garść maślaczków, których nigdy dotąd nie udało mi się w okolicy Popowic uświadczyć nigdzie. Zostawiłem je, aby sobie podrosły, ale dzisiaj zobaczyłem, że jeden zniknął; ślimak zostawił jedynie kawalątek kapelusza, więc szybko dziś wziąłem 7 łebków.
Wszystkie grzyby na skraju polany i obszaru zadrzewionego. Być może tam w obniżeniu (cała polana jest poniżej powierzchni miasta) więcej wilgoci po nocy się gromadzi. Zresztą grzyby pojawiły się tam, gdzie mw. zazwyczaj najwolniej śnieg topnieje, ponieważ słońce zimą nieomal nie dosięga tam wcale. Niemniej obecność niewidywanych nawet w najlepszych warunkach
maślaków właśnie teraz zabiła mi ćwieka.