Nie jest źle. Dobrze wcale. Tak się niby mawia... Jest tak sobie, ale narzekać nie mam zamiaru. Dzień urlopu, słońce, las. Dęby, buki, jodły, smreki i co tam jeszcze w lesie rośnie... Jeszcze... Młodzież szlachecka wyściubia łepetyny z liści i z igieł. Nie ma wielkich ilości, ale coś znaleźć można. Chodząc w liściach, z głową w chmurach, ale oczami skierowanymi w dół 😉. Wilgotność ściółki taka sobie. Są miejsca całkiem suche, w liściach trochę wilgoci jest. Rozkminiany nowy kawałek lasu. Nie zawiódł. Ale dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej tablica: zakaz wstępu, cięcia gospodarcze 🤬.
I tak zebrane 43
borowiki, 3
ceglasie, 6
koźlarzy pomarańczowożółtych, 2 dębowe, 3
maślaki zwyczajne, 2 chyba modrzewiowe ( nie znam się), 1
rydz, 2
siedzunie, kilka
kolczaków, garść
pieprzników trąbkowych ( nowa miejscówka - sporo ich, ale jeszcze małe),
kurki i
pieprznik blade, garść
lejkowców i chyba
kanie 2 ( nie znam się za bardzo). Nieliczne muchomory pięknie się czerwienią, jesień zapowiadają... Kilku ludzi spotkanych. I piękne pole kwitnących słoneczników ( zasianych jako poplon po zbożu - niestety bez zdjęcia, bo nie było tam miejsca na postój - ruchliwa droga). Wszystkie obrócone w stronę słońca ☀. Nie znalazłam ani jednego
podgrzybka, no brakuje mi ich jak cholera 😁. Ale jak rzekłam ( napisałam) narzekać nie będę, bo nie i już 🤞. Góra, jak zwykle piękna i niewzruszona... Udanych weekendowych łowów ( grzybowych oczywiście). Hej 👋