Na trzy osoby ledwie sześć
rydzów i tylko dwa z nich zdrowe, do tego pięć
kani i więcej nic. Nawet nieliczne gołąbki, o ile się pojawiły, były natychmiast likwidowane przez żuki gnojarze.
500 km w obie strony i porażka. Rewanż za 2-3 tygodnie!
Na szczęście każdy przywiózł chleb, masło, babkę twarogową, kaszankę, salceson, pasztetową, kiełbasę.
Takich i akurat tych delicji na Mazowszu nie ma. Chleb tu ciężko dobry znaleźć, kaszanka wewnątrz nie ma wątróbki w kawałkach, ale soli już mnóstwo, salceson i pasztetowa jakieś mdłe, masło masówka; poślizg jest, smaku nie ma.