Nadbużańskie piaski:
-
koźlarz pomarańczowożółty - 2 szt.,
-
koźlarz babka - 1 szt.,
-
borowik szlachetny - 7 szt.,
-
ZŁOTOBOROWIK WYSMUKŁY - 3 szt.,
-
piaskowiec modrzak - 2 szt.,
-
płachetka kołpakowata - kilkanaście szt.,
-
kurka - tak pewnie około 200 szt.,
Witajcie. Na wstępie pragnę bardzo mocno Was przeprosić za 2-tygodniową nieobecność na portalu. Nie to, że odpuściłem las, bo nie odpuściłem, ale rodzinne spotkania (2 tygodnie temu) i lokalne dożynki (tydzień temu) nie pozwoliły mi złożyć doniesienia. Dwie niedziele temu 7 czerwonych kapeluszy (takich minimum tygodniowych), jedną niedzielę temu już tylko same
kurki. Wczoraj
kurki i stanowisko
żółciaka siarkowego. Ale za to dzisiejszym wpisem postaram się zrekompensować zaległości. Ponieważ w moim lesie susza jakiej świat jeszcze nie widział, zaintrygowany lokalnymi informacjami, iż nad Bugiem minionym czasem miały miejsce iście biblijne ulewy, z rana zameldowałem się właśnie tam. Na początku przemierzałem starodrzewy sosnowe z mszana wyściółką oraz młodniki z iglaną wyściółką, co w sumie zaowocowało kilkunastoma pojedynczymi
kurkami. Zniesmaczony taką sytuacja kroki swe skierowałem w miejsca też sosnowe aczkolwiek z domieszką brzozy w podszycie. Jest progres, są skupiska
kurek i jak się później okazało w uroczym towarzystwie dwóch pomarańczowożółtych (przy czym oba wyrastały bezpośrednio z suchych sosnowych karp) oraz
babki. Co liście to liście, a nie tam jakieś igły, tak więc dalsze kroki kierowałem głównie tam gdzie pnie drzew były koloru białego. Bingo, siedem bardzo fajnych szlachciców. Jak już nogi zaczęły odczuwać czterogodzinną wędrówkę, w drodze powrotnej postanowiłem jeszcze zrobić skok w bok w dolinkę z suchą sośniną z fajną zieloniutką mięciutką mszana wyściółką, a tam.... A tam jak grom z jasnego nieba poraził mnie widok, tak gdzieś pewnie z odległości 10 metrów, promieniejących w słoneczku ze złotym połyskiem dwóch dziwadełek. Nie wierzyłem własnym oczom, oddech jak u zmęczonego psa, puls 200, podchodzę bliżej, są, 3 amerykańce. Sesja zdjęciowa, raz z dołu, raz z góry, raz z prawej, raz z lewej, po czym powtarzam to wszystko od nowa. Jak już oddech się wyrównał i serce uspokoiło, naszły mnie rozterki, zrywać, czy może dać im się zestarzeć i dalej rozsiewać. Przeanalizowałem wszystkie za i przeciw, zerwałem (tzn wyciąłem), jeśli wyrosły 3 to znaczy, że zarodniki już tu są. Tak więc do kalendarza ważnych wrześniowych dat na czerwono zapisuje w kalendarzu datę 3 września. Pierwsze na wschodzie amerykańce, pierwszy organoleptyczny mój kontakt z tymi ciekawymi grzybkami. Pozdrawiam.