Witojcie syćka grzybiorze!
Tak na początek żeby nie było że jestem jakiś malowany góral
Tak jak wszyscy powtarzają w lesie suchawo. Brakuje porządnego deszczu, a nie takie popadywanie.
Zbiór:
kanie 25 szt,
zajączki 18 szt,
podgrzybki 59 szt,
rydze 46 szt,
kozaki 3 szt i jeden
prawdziwek.
Wybrałem się w nową miejscówkę z nadzieją na
podgrzybki. Niestety zero ani jednego brązowego łepka. Żeby nie wrócić z pustym koszykiem zabrałem się za cięcie paru szt
kani. Ku mojemu zdziwieniu ukazały się
rydze. Małe, większe co w tym miejscu jest ogromnym zaskoczeniem. Wzrok wyostrzyłem na kolor pomarańczowy i cięcie. Po drodze jakiś
koźlarz babka i do przodu. Na skraju lasu trafiłem na polanę z
kaniami. Ilość zatrważające można było wybierać jak w markecie. Wyciołem parenaście szt najładniejszych. W drodze powrotnej do samochodu ciachnołem jeszcze kilka
zajączków i
prawdziwka. Pamiętajac cel wyprawy Wybrałem się nie daleko na pewną miejscówę podgrzybkową. Początek beznadzieja, brak żadnego grzyba ale parłem dalej. Jedno miejsce zero, drugie zero, a w trzecim niespodziewanie jeden mały łepek drugi trochę gimnastyki po kolanach w chaszczach i cyk pół kosza
podgrzybków (wcześniejszy zbiór spał w bagażniku).