Dwa miejsca w niecale dwie godziny. W jednym tylko kilka brązowych
koźlarzy na polance na skraju brzozowego lasku. Tu srednia ok. 10/h. I ciekawostka: na pniu kepka
płomiennicy zimowej we wrzesniu!
W drugim wieksza rozmaitosc: kilka ladnych
podgrzybków, dwa zamszowe
zajączki, kilka
koźlarzy czerwonych i jeden duzy
prawdziwek na bardzo dlugiej nodze wychylil sie znad jagodnika 😉. Tu juz ze 30/h, choc widac ze w sobote przezbierane. Grzyby tam gdzie wilgotno: w paprociach, w jagodach. Dorodne, nie stare, ale wyrosniete.
Tez sporo
panienek (nie wliczane do statystyk, choc dodane do potrawki (;