Las jodłowy i mieszany, górki. Dużo ceglastych 70 i
podgrzybków 55, trochę mniej
kurek 40 i
prawdziwków 30, na dokładkę
kolczaki 15,
rydze 10,
kozaki 9 i
maślaki 6. Sucho, ale jak na tak przetrzebiony las, to nieźle.
Świt przywitał mnie przymrozkiem i mlekiem wypełniającym doliny, z którego wystawały wierzchołki naddunajeckich pagórków. Pierwszy w koszyku znalazł się mrożony
rydz, rosnący na skraju łąki. W lesie ślady masakry, skopane muchomory i inne niezbieralne grzybki, tutejsi grzybiarze jakoś nie zinteligentnieli przez ten rok od mojej ostatniej wizyty. Ale z drugiej strony to dobrze, bo większość z nich nie zbiera
kolczaków i
ceglasi. Po
prawdziwki musiałem się wspinać po skałkach i stromych stokach, dostępnych tylko dla kozic i durnego mi_1. Na szczęście tym razem obeszło się bez wypadku, pilnowałem się. Z powodu braku czasu (miałem tylko 6 godzin wraz z dojściem i powrotem) nie szukałem bardziej odludnych terenów, skupiając się na tym, który dobrze znam. Wynik to 235 sztuk w 5 godzin, czyli znowu 2 kosze i ból w plecach, nogi zniosły wspinaczkę lepiej niż w Jeleśni. Lasy przepiękne i mimo stanu ostrego ich wypatroszenia da się napełnić koszyk. Pozdrowienia dla wszystkich.