Tylko małe świeże "wczorajsze"
maślaki, młodniak jodłowy, w cieniu...
Trzy dni w te same miejsca. Tylko
maślaki i to małe, czasem w postaci kawioru maślakowego. W niedzielę podrosły i wyglądały już przyzwoicie. Bez robaków, oczywiście. Jędrne, twarde, pyszne. Kochane maleństwa, uratowały mi sezon, bo myślałem, że otworzyłem go i zamknąłem jednocześnie. Do tego dwa
kozaki i kilka
kań, ale to "na posesji". Nawet niejadków było mało, właściwie - zero. Nie dorobiłem się w tej okolicy jeszcze swoich "miejscówek", a przy tym - pożal się Boże! - wysypie jeszcze długo nie będę wiedział gdzie nie ma grzybów, a gdzie nie ma TYLKO w tym roku...