Borowiki górą, w ślad za nimi
podgrzybki i
prawdziwki giganty....
Dzisiaj miało być spokojnie, spacer dla relaksu, ale koszyk awaryjnie w pogotowiu, ale nie dało się, gdzie człowiek wlazł tam rośnie,
borowiki szaleją i widać, że dopiero teraz jest faktycznie wysyp grzybów wszelakich, chodziliśmy dosyć późno (11 godzina) i przed nami był tłum grzybiarzy ale i tak nazbieraliśmy 6 kilo grzybów wszelakich, rosną w oczach i wyłażą wszędzie, obłęd ale bardzo przyjemny, niestety zamrażalnik już pęka w szwach, a i słoiki się kończą... jak żyć ?;) co ciekawe masa
podgrzybków tak zeżarta, że aż dziw, a wielkie prawdziwki i zero robala..... na borowikach masa skoczkonogów czy jak się to nazywa fachowo, ale na szczęście mokro i chłodno więc latające pająki dały na spokój, ale i tak sznupka zaliczyła kleszcza... przyssał się nomen omen do piersi;) wie co dobre hehehe...