Pełna optymizmu po czwartkowym zbiorze podczas którego towarzyszył mi deszcz nastawiłam się na koszenie. Częstotliwość znajdowania grzybków była bliska zeru więc by nie wracać na pusto zaczęłam hmmm kosić jagody. Po prawie 4 godzinach na kuckach z "troszkę" przybrudzonym ryjkiem i rękami klejącymi się - w sumie nie wiem od czego 😉 przecież musiałam sprawdzić czy są słodkie i jak na złość rękawiczki się skończyły - dopadł mnie jagodowy kryzys i zaprzestałam je zbierać. Ale do sedna wysyp jest ale goryczaków które niestety przez pseudo grzybiarzy są kopane czy wyrywane, w sumie trafiły się 2 koźlarze babki, podgrzybki około 30 sztuk i aż się boję że przez najbliższy tydzień na śniadanie obiad i kolację będę mieć jagody 🤗 tadam! Pozdrawiam wszystkich Grzybniętych i pytanie jak sobie radzicie z "brudnymi" rękami po jagodach?!!! Monika