© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Dzisiaj do lasu Tuśce było dane ze swoim 9-miesięcznym bagażem pognać :) Dane, nie dane … prawdę pisząc po prostu dziadkowie wybyli i nie było z kim łobuziary zostawić, a że buszowanie – siła wyższa – no to heja ;) Uruchomcie teraz swoją wyobraźnie … widzicie to, widzicie??? Tuśka – kalosze na nogach, siateczkę i nożyk trzyma jedna dłoń, bo druga … prowadzi wózek! Ale prowadzi, to zdecydowanie za wielkie słowo. Ten wózek się gramoli mozolnie, po tych gałęziach, po tych krzaczorach, po korzeniach, igłach i mchu. Kośka – oczy jak 5 złotych, gęba jej się śmieje, a przy każdym moim podknięciu, wyciąganiu gałęzi wplątanych w koła, czy zdejmowaniu w popłochu pajęczyny z twarzy, jej małe łapuńki radośnie biją brawo ;) Nosz baaardzo kurna śmieszne!!! Będziesz w moim wieku z wózkiem hasała po lesie, to zobaczymy, czy Ci będzie do śmiechu … sobie pomyślałam ;) Polazłyśmy więc w moją miejscówkę, w której ostatnio tyle prawusów naciachałam. Las cudny, pięknie zielony, pachnący, w lekkich promieniach słońca się wygrzewający. Po minionym weekendzie jakiś ogromnych nadziei nie miałam, ale myślę – no coś na bank się trafi. Kilka kroków w głąb … i bach! Zielony Perłus Chmielus, stał w igliwiu i złośliwie szczerzył kły. Za chwilę … bach, bach! Lechowsław Premiosław, tym razem okaz we mchu leżący. Za moment … tadam! Butelkus Plastikus, a obok brat jego – Jogurtus Plastikus. Po kilku minutach kolejna zdobycz – Szklanus Nalewkus, a dwa kroki dalej do wyboru, do koloru, istny wysyp Torbaczy Cuchnących. Wszystkie okazy całe, zdrowe, już z daleka w oczy się rzucające. No wiecie co??? Wszystkie kończyny mi poopadały!!! Nogi z dupy bym powyrywała tym, którzy w ten sposób lasy traktują. Przyjeżdża taka hołota (bo inaczej nazwać tego nie umiem) w weekend, nachlają się, nawrzeszczą, grzyby pokopią (niemal wszystkie napotkane gołąbki, muchomory, wełnianki itp. w totalnych strzępach!), śmietnisko po sobie zostawią i zadowoleni do domu wracają :/ A żeby Was szlag śmieciarze!!!!!! Ile mogłam, tyle z lasu wyniosłam i do kosza działkowego wyrzuciłam. Ale to tylko igła w stogu siana, bo takim jełopom do rozumu się przemówić chyba nie da :( Więc smutna, ojjj bardzo smutna okazała się ta nasza wózkowa wędrówka, tym bardziej, że prawusa ani jednego nie uraczyłyśmy. Na poprawę humoru … a jak Tuśce trza już humor w trakcie leśnego spaceru poprawiać, to musi być naprawdę bardzo źle … odwiedziłyśmy z Kośką podgrzybkowe miejsce i tam chociaż kilkanaście razy było nam dane znowu się uśmiechnąć. Podgrzybasy małe – zdrowe, i średnie – z nadziewanymi nogami. Ale chociaż 17 sztuk do domciu zabrałyśmy. Reasumując i pomijając już napotkane śmieci … wyprawa z wózkiem – przygoda niesamowita :) Tuśka się zmachała, jak nigdy, a Kośka uradowana i spacerem zachwycona :) Pozdrowienia dla wszystkich! Darz Grzyb!!!