Szału nie ma, ale i tak było lepiej, niż się spodziewałam. Przede wszystkim
podgrzybki, od małych, jędrnych, do "kapci". Wśród znalezisk także 2
szmaciaki gałęziste, kilka
kozaków czerwonych, 4 nie rozwinięte
kanie i kilka
maślaków. W tym roku nie mam szczęścia do milickich
borowików. Tydzień temu byłam w swoich starych, ulubionych, zielonogórskich i gubińskich lasach i tam znalazłam kilkanaście cud-prawdziweczków sosnowych (załączam foto sprzed tygodnia). Milickie lasy rozpieszczają mnie w tym roku
podgrzybkami i
kaniami. Jak się nie ma co się lubi... :) W lesie w każdym razie przyjemnie ciepło i mokro, pozostaję pełna nadziei na kolejne weekendy.