8
prawdziwków (1 hard rockowy 😉 ten z głównego), 2
podgrzybki, 25
rydzów i 2 małe
kolczaki. Pogoda nie bardzo grillowa, więc zamiast marszu niepodległości marsz do lasu. Pani Vincentowa wyrzuciła mnie pod zachodnim zboczem Mosornego, na odchodne rzuciła -"masz 2 godziny". Czyli mam 3, pomyślałem... i jazda pod górę. "Pogięlo cepra"- to wyczytałem z twarzy Pana z przedostatniego domku przed lasem, widząc mnie z koszykiem. Po równo trzech godzinach odwiesiłem koszyk na kołek. To tyle w tym sezonie. No może
zieleniatki w Mysłowicach no może jutro zajrzę jeszcze w opieńkowe młode buki.