Jak strasznie żal wyjeżdżać, jutro wracam do Warszawy! Ostatnie grzybobranie musiało być spektakularne, ale nie przewidziałam, ze aż tak musiałam wracać bo mój koszyk był tak zapełniony, ze zamiast zbierac zaczęłam gubić grzybki. Teraz tatuś walczy z obróbka. Bardzo ciepła noc /o 6 było 19 stopni/ i deszcz zaowocowały tym, ze gdzie nie spojrzeć tam
podgrzybek. Gdyby nią moje chore nogi poszłabym jeszcze raz i uzbieralabym drugie tyle. No cóż każdy odpoczynek kończy sie zmęczeniem :) ale pozostaną cudne obrazy i naładowane akumulatory / i 50 słoików marynowanych/. Sezon dopiero sie zaczyna więc może jeszcze coś sie wydarzy i w moim koszyku. Życzę wszystkim ta.... kich grzybów. Pozdrawiam i dziękuje za dobre słowa