Ostatni dzień wolnego nie mógł wyglądać inaczej: las, las, las. Moje plany spenetrowania innej części lasu wzięły w łeb, tym razem tradycyjne miejscówki zmasakrowały mnie zupełnie. Po 3 godzinach odstawiłem przepełniony kosz i uzbrojony w nylonbojtel (aż wstyd się przyznać) zwiedziłem ostatnie 3 zagajniki, do których chciało mi się jeszcze iść. Efekty widać na zdjęciu stanowiącym tło. W lesie sucho, tylko poranne rosy trochę dają nietrwałej wilgoci. W zasadzie znajdowałem tylko
prawdziwki (62 szt.),
podgrzybki brunatne bardzo sporadyczne (4 szt.),
kanie to samo (1 szt.). Całkiem młodych prawdziwków prawie nie ma, te dzisiejsze w większości o średnicy 10-20 cm pięć dni temu schowane były pod liśćmi. Suszę widać na niektórych popękanych kapeluszach, a dodatkowo spory odsetek grzybów robaczywych lub posiekanych przez gnojarze. Pozdrawiam Brać Grzybiarską.