Dwie popołudniowe godzinki w lesie na odreagowanie po pracy. Zaczęło się trochę pechowo, po wyjściu z auta poczułem się tak, jak facet w kufajce a bez spodni - bo lekarz kazał mu się rozebrać do pasa ;-) Ja ubranie zabrałem, ale buty jedynie "kościółkowe". Na dróżkach w lesie grabowym dawały radę, ale ominęła mnie przyjemność znalezienia kozaków czerwonych na ulubionej miejscówce. Królową grzybobrania została małżonka moja Małgorzata - za 6 prawdziwków i czerwone kozaki należy Jej się. Dopisały koźlarze grabowe- głównie na drogach, pojawiły się babki, kilka kurek, gołąbki, 1 podgrzybek. U kozaków grabowych i babek nogi przeważnie robaczywe. Na zdjęciu zbiór 3 osób.