Mój drugi pod rząd weekend w Kosarzynie w lubuskim, w ulubionych lasach z czasów dzieciństwa <3 I choć ostatnio nacięłyśmy z siostrą o wiele więcej grzybów (głównie kurek), to wczoraj do naszych koszyków wpadł pierwszy tegoroczny prawdziwek (znaleziony przez mojego męża Wojtka). Yuppi yey!
Ogólnie nie było mowy o żadnym wysypie, wędrowaliśmy we trójkę przez ponad siedem godzin po lasach i uzbieraliśmy kilkadziesiąt małych kurek, kilka kozaków, około 15 prawdziwków (z czego tylko 2 zdrowe) i kilkanaście podgrzybków. Wciąż sporo gołąbków, a także kilka muchomorów rdzawo brązowych.
I tak było cudownie i warto było znowu jechać taki kawał z Wrocławia.
W lesie mnóstwo jagód (kwietniowe przymrozki zupełnie im nie zaszkodziły), zaczynają się też borówki.
W drodze powrotnej widziałam przy drodze 5 kani.
Naładowana leśną energią pozdrawiam koleżanki i kolegów grzybiarzy:)