© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Melduję kolejne zero na godzinę ;(( Tym razem z Borów Dolnośląskich. Oczywiście nie wpadłem do lasu na godzinkę po obiedzie, ale spędziłem tam 10 godz. przeszedłem kilkanaście km. i dodatkowe dwie godzinki spędziłem na stacji Wierzbowa Śląska. Tym razem zabrakło mi ok. 5 min. żeby zdążyć na pociąg ;(( Na szczęście za 2 godz. był następny ;) Zresztą czas ten upłynął mi bardzo miło. Urocza stacyjka, a do tego długa i interesująca rozmowa z mieszkańcem Wierzbowej, Panem Alojzym (lat 85) Niesamowity człowiek we wspaniałej formie. Uwielbiam słuchać takich ludzi ;) A wracając do grzybobrania - nie tylko jadalnych nie znalazłem, ale i jakichkolwiek innych widziałem niewiele, kępka dorodnych olszówek i ze trzy gołąbki, to wszystko. Rano spotkałem miejscowego Pana Janka na rowerze, miał ok. pół kobiałki kurek. Chciał zapalić papierosa, ale padła mu zapalniczka. Ja palę elektrycznego ale znalazłem gdzieś w plecaku zapałki, szybko przeszliśmy na "ty", i przegadaliśmy dobre pół godziny... O drzewach, lasach, wycinkach, grzybach, grzybiarzach, i "grzybiarzach" śmieciarzach... Powiedział też , że letniego (z reguły ok. dwu-tygodniowego) wysypu jeszcze w tym roku nie było w tych lasach, może po ostatnich deszczach nastąpi. Właśnie! a propos deszczu - bardzo mi "urozmaicił" pobyt w tych WSPANIAŁYCH lasach, co prawda to nie Puszcza Białowieska a "tylko" Puszcza Bolesławiecka, ale miejsc niezwykłych jest tu bez liku, szczególnie te wrzosowiska... Do których zresztą tym razem (z powodu ulewy) nie dotarłem czego ogromnie żałuję ;(( Gdy zaczęło mocniej padać skryłem się w myśliwskiej ambonie (wyjątkowo solidnej, wysokiej i z dachem pokrytym blachą) przesiedziałem tam ponad godzinę, ale nawałnica zaczęła narastać, grzmoty być coraz bliższe, więc ze strachu musiałem zejść co oznaczało totalne przemoknięcie ;( Jeszcze długo padało, na szczęście na koniec wyszło słońce ;-) Ot, taka kolejna moja grzybowo-bezgrzybna historyjka ;) Pozdrawiam wszystkich miłośników lasu :)