Witam :) Mam za sobą drugie podejście na lasy w Dziadowej Kłodzie pod Sycowem. Pierwsze podejście zakończyło się katastrofą, a to? Sama nie wiem jak je ocenić. Grzyby były, co widać na załączonym zdjęciu, ale jest to efekt zbioru dwóch osób, trwającego 3,5 h. Po informacjach mówiących na temat wysypu
podgrzybków w tamtejszych lasach, po prostu spodziewałam się czegoś więcej. Lecz z drugiej strony, biorąc pod uwagę suszę i ogólnie panujące bezgrzybie w promieniu wielu kilometrów, chyba nie ma co narzekać. Do koszyka trafiły same
podgrzybki (w sumie 194 szt). A zbierało się je... dziwnie: gdy wpadł w oko jeden- należało odbębnić trwający kilka minut taniec dookoła niego, w celu odnalezienia pozostałych członków rodziny sprytnie poukrywanych. Potem długo, długo nic i znowu kolejny. A rosły przede wszystkim w jagodzinach, niewysokiej trawie i przy obecności mchu. O dziwo zdrowe (zawartość białka można było dostrzec u zaledwie 5%). Zajrzeliśmy jeszcze w ładnie zapowiadającą się dębinę, ale bez sukcesu. Za to mnóstwo wszelkiej maści trujaczków, choć sucho jak w pieprzu. Nadmienię również, że ludzi było od groma! Pozdrawiam :)