Do lasu o 8.00. Wiało jak diabli. Pochmurno, dość ciepło. Koło drogi nie było nic. Samochodziarzy średnio, chociaż bardzo się rozproszyli w lesie. Około 1 km od drogi zaczęło sie. Po 2 godzinach był pełny koszyk. W drodze powrotnej zebrane w drugim koszyku. Na wagę zebrane 6,8 kg. Jak na jedną osobę to bardzo dużo. Tym bardziej, że postój przy sanochodzie o 14.00. W zielonych jagodzinach nie ma, w zagajniku trochę. Najwięcej w lesie z niską trawą podszytą mchem. Tu miejscami było zatrzęsienie. Spleśniałych nie ma. Robaczywych nie ma. Same
podgrzybki - normakne, czarne łby i czarne zamszowe. O dziwo zżartych i podżartych przez ślimaki nie ma. Może opuściły te teren. Oby.