Z mężem dojechaliśmy do lasu około trzynastej (na nasze możliwości to i tak dobrze). Las mieszany z pełną gamą drzew. Pierwsze napotkaliśmy
opieńki ( nie wliczam do statystyki, bo nie wiem, jak je przeliczać), następne były
rydze, cel naszej wyprawy, ale też zbieraliśmy
ceglastopore. Ponieważ przy drodze sprzedawali
prawdziwki, uparłam się na borowikowe miejsca, które okazały się chaszczami, dobrze, że grzybowymi. W osikach sporadycznie występują
kozaki czerwone, w brzozach
kozaki babki ( nie jestem pewna co do trafności nazwy, być może inne) i ponownie
borowiki. Nadal można nazbierać
maślaków, ja już mam dosyć. Przez cała drogę, sporadycznie pojawiają się
podgrzybki różnej maści. Wysyp
kołpaków - nie zbierałam (jeszcze nie jestem przekonana). W ciągu trzech godzin zapełniliśmy dwa kosze i skorzystaliśmy z, pozostawionej przy ostatnim grzybobraniu, torby. W drodze powrotnej mąż prosił, abym nie rozglądała się po bokach. Piękny dzień, grzyby cudowne - Wszystkim życzę podobnych chwil w lesie.