Przez tydzień z powodu przeziębienia nie zaglądałem do lasu i myślałem, że rewelacji nie będzie, a trafiłem na ogromny wysyp
płachetki kołpakowatej (liczba sztuk na godzinę zaniżona), doszedłem dosłownie sto metrów od asfaltu w głąb lasu i kosz pełny, nawrót awaryjna torba, kilkadziesiąt kroków miedzy drzewami i po godzinie z minutami nie miałem w co zbierać :). Oprócz "niemek" znalazłem kilkadziesiąt (ok. 40)
podgrzybków brunatnych i kilkanaście (ok, 15)
maślaków pstrych. Już mi ślinka cieknie na myśl o pierożkach. Pozdrawiam Paweł.