Trójgodzinny rekonesans po zdominowanych przez mech świerkowych wzniesieniach i jarach urozmaicony dwoma kwadransami kluczenia pośród jagodzin starego boru sosnowego. Rezultat przedsięwzięcia, wbrew dającej optymistyczne prognozy złudnej porannej wilgoci (będącej niczym innym jak tylko chciwie absorbowaną przez chłonne poszycie mgłą) nieco mnie rozczarował zamykając się ostatecznie w liczbie: 50-ciu
podgrzybków, jednego piramidalnych rozmiarów
zajączka i kilku pokaźnych kępek
opieniek. Zdecydowana większość to owocniki dojrzałe z przewagą starych, by nie powiedzieć sędziwych, nierzadko mocno przesuszone i sfatygowane przez: ślimaki, popielice, boże krówki lub inne swawolne gatunki tzw. leśnych braci mniejszych,;). Niemalże całkowity brak osobników młodych przypisać należy utrzymującej się od tygodni suszy, która przesądza o rychłym już chyba zmierzchu bieżącego sezonu.