Na 4 godziny spaceru: zebrane 1 szt (
gąska zielona), napotkane jadalne ok. 10 szt - 2
gąski (jedna rozdeptana na środku drogi) i kilka bardzo marnych
gołąbków. Dwóch napotkanych grzybiarzy - w ich koszach nawet dno nie było przykryte i zgodnie narzekali, że to najgorszy sezon jaki pamiętają. Niby wszystko jest co trzeba, deszcz i znośna temperatura, ale grzyby jakby o tym nie wiedziały. A najgorsze, że pojawiają się
gąski. Czyżby to już koniec sezonu, którego w tych okolicach w tym roku wcale nie było?
PS: Z
gąski wyszła jednak pyszna zupa, przepis rzecz jasna typu "zupa na gwoździu".