Po wczorajszej pogodzie pod tytułem: "chyba się zaraz potnę" (czytaj: ulewa cały dzień, niskie ciśnienie i szaro-buro, bez najmniejszych szans na wychylenie z domu choć czubka nosa) - dzisiaj znowu wyskoczyły maluchy. 7 dorodnych
czubajek, pół kobiałki
podgrzybków brunatnych + 1
zajączek, a jako zwieńczenie dnia dwa
prawdziwki jak dzwony (zdjęcia) - niestety zjedzone na wylot, ale dostarczyły wrażeń z pogranicza zawału. Grzybki tylko dla znawców swoich lasów: pochowane w nieoczywistych miejscach, ani mowy o wysypie, najwyżej po 2-3. Ciepło wszystkich pozdrawiam!