Wreszcie w swoim lesie po okresie rekonwalescencji nóg i krótkim urlopie. Same
podgrzybki brunatne (77 sztuk, prawie same młode), dwa
zajączki, kilka sztuk dorodnej
kani.
Kania zjedzona, reszta - oddana sąsiadom. Las spokojny, nie za zimno, nie za ciepło, no i udało mi się wstrzelić w przerwę w deszczu. Pozdrawiam! ps. Po południu spacer z psem: w miejscowym podmokłym lasku dorodna gromadka mojego firmowego grzyba, czyli
gąsówki fioletowawej (jupi!) a tuż obok na łące
twardzioszek - czyli że mamy początek, czy koniec sezonu??? :)