Zgodnie z poleceniem Admina spróbuję krótko, chociaż tym razem nie będzie to łatwe :) Las bardzo urozmaicony. Sosnowy w wieku około 50 lat, sosna w wieku starszym przemieszana z bukiem i brzozą. Las czysto świerkowy, na końcu sosna z dość ubogim podszytem. Grzyby chyba już tradycyjnie
podgrzybki brunatne, kilkanaście (o dziwo zdrowych boletusów), trochę zabranych przeze mnie młodych
maślaków pstrych oraz dobra garść
kurek. Dodatkowo kilka
kozaków szarych i jeden czerwoniec.
Dzisiaj biorąc pod uwagę wyjątkowo niekorzystne meteo moja Lepsza Połowa na propozycję o wyprawie do lasu tylko mocniej przykryła się kocem z komentarzem "a jedź sobie sam". Jak tak to tak. Przez chwilę chciałem odwiedzić ponownie okolice Ostrowic i Gronowa jednak pojechałem jakby w drugą stronę na nie odwiedzane jeszcze w tym roku miejsca w okolicach Bobrowa Pomorskiego oraz położonej trzy kilometry dalej Wąsoszy. Postój w okolicach Bobrowa nie przynosi niczego ciekawego oprócz kilkunastu
podgrzybków. Jadę więc do Wąsoszy. Jest to miejscowość, gdzie są trzy chałupy, Dom Myśliwski Koła bodajże "Złoty Lis" (?) oraz piękny pałacyk. Wcześniej był tam ośrodek wypoczynkowy. Jednak zmarł właściciel obiektu i nie wiem co się teraz tam dzieje. No ale to była tylko dygresja. Nie zwracając uwagi na siąpiący coraz mocniej deszcz łapię wiaderko i ruszam w las. Początki nie są zachęcające. Spaceruję lasem sosnowym z domieszką buku i świerku, z bardzo grubym mchem i jagodziwiem. Znajduję jednego boletusa i trochę
podgrzybków, zabieram również trochę młodych
maślaków pstrych. Idę dalej w kierunku jeziora Wąsosze. Tam mam swoje tajne miejsce podgrzybkowe :) Jest to las sosnowy z domieszką modrzewi. Miejsce powiedzmy zadowala mnie średnio w porównaniu do innych lat, niemniej następna porcja
podgrzybków ląduje w wiadrze. W dalszym ciągu muszę przejść przez las czysto świerkowy. Nie ma tam nic specjalnego, oprócz kilkunastu
podgrzybków. Teraz korci mnie odwiedzenie odległej o jakieś 3 km starej miejscówki, która kiedyś obdarzyła nas ogromną ilością
podgrzybków i
kurek. Niestety, to co najmniej pół godziny marszu a jest już dość późno. Postanawiam poszukać szczęścia grzybowego nieco bliżej. Ponownie idę starodrzewiem sosnowym z dużą domieszką świerku, buku i brzozy. Grzybów za wiele niestety nie ma. Ale znajduję jedynego dzisiaj czerwońca, kilka
kozaków szarych a co ważniejsze zdrowe boletusy. Pomimo, że coś się trafiało zniechęcił mnie marsz przez gęste jagodziwie i gruby mech. Na koniec postanowiłem spróbować szczęścia w lesie sosnowym ale ze znacznie mniejszą ilością mchu, za to ze sporą ilością trawy. I to był strzał w dychę. Znalazłem dużą ilość
podgrzybków rosnących gromadkami po kilkanaście owocników. Do odwrotu zmusiła późna pora ale też nasilający się wiatr. Nie wiem ale być może jeszcze podjadę do Wąsoszy ze względu na boletusy :)
Ps.
Z powodu padającego deszczu nie robiłem tym razem zdjęć w lesie. Załączony kolaż przedstawia tylko zbiór finalny i widok na Wąsosz :)