Wczorajsze prognozy zapowiadały bezgrzybną sobotę, a tu niespodzianka! Wstajemy rano, nie pada! Zabieramy na wszelki wypadek przeciwdeszczówki. Po wtorkowej, wieczornej burzy, las napił się wody i wysypał
maślakiem zwyczajnym. Rośnie niemal wszędzie, same małe i średnie egzemplarze. Zbieramy tylko tyle co na sos na obiad. Wciąż rośnie masa
koźlarzy babka w odmianach malutki, średni i przerośnięty zaczerwiony. Złota lubuskiego czyli
pieprznika jadalnego jakby już mniej niż we wrześniu, ale satysfakcjonująca ilość trafiła do koszyków. Koszyki uzupełniło kilka
borowików szlachetnych,...
...
koźlarzy pomarańczowożółtych,
rydzów, dwie
kanie i trzy piękne
piaskowce modrzaki. Tylko
podgrzybka brunatnego wciąż brak. Tylko dwie sztuki w koszyku Danuty. Około południa wracamy do domu. Zaczęło lać. No i dobrze bo las wciąż w deficycie wody. W spiżarni już pracuje pełna, upakowana po brzegi suszarka. Jutro zapewne poprawka. Pozdrawiamy D. i D. & D.