Poszłam na
ucho bzowe po intensywnych opadach. Tak sobie zaklinałam, że na ucho, żeby nie zapeszyć, a znalazłam równe 80
podgrzybków złotoporych w 2 godziny detalicznego przeszukiwania lasu (sosna z dębem) oraz dwa głębokie talerze ucha, garść
twardzioszka przydrożnego i kolejną - maleńkich
purchawek. Wczoraj na obiad były grzybki - wreszcie! - a druga partia poszła do zamrożenia. W lesie mnóstwo drobiazgu wszelakiego i wszystko wskazuje na rychłe pojawienie się bardziej szlachetnych gatunków. Sezon uważam za rozpoczęty :)