Pobudka 4.30, wyjazd 5.15 w lesie od 5.30 do 12.30. Raport będzie zwięzły z uwagi na sobotnio-niedzielne problemy z internetem. Oprócz tego, że jest mnóstwo wczasowiczów to na jeziora w sobotę i niedzielę jest najazd. Wpis robię przed domem, bo w domu sieć jest nieosiągalna. RAZEM 149
borowików większość sosnowych, przy powtórnym przebieraniu w chacie jeszcze 6 odrzuconych + wiad3 litrowe
kurek 24
kozak czerwony i pomarańczowy, 10 małych grabowych, 5 małych babka/ tych można dziś było naciąć i 2 wiadra ale poco?,
podgrzybek 15 + z działki 1
borowik, 1 grabowy. Reszta w... szczegóły i dopiski
UWAGA: Na zdjęciu brak wiadereczka kurek - z lasu przyjechałem przemoczony i byłem tak zapędzony żeby wszystko ogarnąć, że dopiero o 19.30 stwierdziłem brak kurek biegiem do samochodu, mycie suszenie i w woreczki do mrożenia OD POCZĄTKU: Otwierając bramę pomyślałem: następny wypad powiat Suski lub cieszyński /zweryfikowałem na powrocie wszędzie dobrze a u siebie najlepiej/. Na moich dołach przed zasadniczym lasem 18
borowików, drugie tyle pozostało, a i tak w niektórych musiałem ucinać pół a nieraz prawie całą nogę. Potem las zasadniczy i super brak ludzi - od wczoraj leciały na okrągło alerty i chyba to zniechęciło chętnych, jak wyjeżdżałem to zajechały 2 auta. W młodych lasach sosnowych generalnie brak wilgoci, dobrze jest tylko na brzegach lasu, w pasach pomiędzy lasami, gdzie jest sporo dołów po wydobywaniu piachu zarośniętych mchami, krzewami i utrzymującymi sporo wody od lat. W pasach tych w mchach przy krzewach sporo
borowika, ze zdrowotnością niestety co 3 po lekkim okulawieniu do kosza, Między lasami mieszanymi wysoka po pas trawa a tam
borowiki jak duże patelnie ale ich to nawet nie dało by się podnieść bo są w stanie agonalnym. Na wrzosowisku znalazłem prawie wszystkie małe czerwonogłowe i pomarańczowe, oraz sporo małych
borowików o wyższej zdrowotności niż w innych miejscach. Kurniki, które zostawiłem w piątek z bardzo dużą ilością maluchów oczyszczone do "0". Dwukrotny powrót do samochodu - kawka, pojenie pieska i już myślałem, że czas się wycofywać, ale ruszyłem jeszcze w taki fragment lasu, do którego nie za bardzo lubię chodzić kupa krzaczorów i wszelkiego rodzaju chaszczy, a po przejściu tego dziadostwa piękne duże polany z pojedyńczymi starymi sosnami które nigdy nie miały obcinanych gałęzi - co się obłamało to spadło i się rozłożyło w lesie, brzózki też starsze i trochę kilkuletnich samosiejek sosny a także trochę młodych dębów spore przestrzenie do spacerowania: trawy, mech, wrzosy, ale żeby przejść do następnego takiego "raju" znowu długie chaszczowanie. Z uwagi na ostatnie suche tygodnie widać nikt tam nie zaglądał, a okazało się, że w wielu miejscach gdzie teren się obniżał wilgotność była bardzo dobra. i w tych obszarach znalazłem większość dzisiejszych
borowików, a cmentarzysko zostało 4-5-cio krotnie większe niż mój zbiór. Dodatkowo na granicy z krzaczorami 2 miejścówki dały mi 3 litry kurek. O 11.00 zaczęło padać co mnie bardzo ucieszyło bo powoli zapominałem co to jest deszcz, dalej spokojnie zbierałem i przemakałem. Cóż z tego, że na wyposażeniu samochodu mam 2 kurtki przeciwdeszczowe, zapasowe spodnie, koszulę, drugą parę gumowców i kilka par specjalnych skarpet do gumowców a także 2 wiaderka 12 litrowe, 2 20 litrowe i kilka małych 3 l - do samochodu mam około 5 km to i tak bym przemókł. Zatem spokojnie i bez pośpiechu przemoczony łącznie z bielizną i skarpetami bo woda ze spodni spływała do gumowców ale bardzo zadowolony ze zbioru. Szybkie pojenie psa, kawka dla mnie i powolutku ruszamy do domu drogą między lasami. W pewny momencie z lewej strony 30 metrów przed sobą widzę pięknego dużego łosia jak dostojnie bez pośpiechu wychodzi mi przed samochód, hamowanie bez problemu a on tylko patrzył prosto w moje okno, zanim mokrymi rękami wyciągnąłem telefon i chciałem strzelic fotkę był już po drugiej stronie drogi i z kopyta wystrzelił łąką w kierunku lasu. W domu psisko padło i do 22.00 wstawał 3 razy: raz pojeśc i dwa razy na siku. A ja mycie, czyszczenie grzybów: większe
borowiki do 3 suszarek, mniejsze z mieszanką innych grzybków zamrażarka i dodatkowo zawekowałem 7 litrów pociętych i zagotowanych z przyprawami grzybów - w dni w których brak czasu na zrobienie obiadu ugotować warzywa dodać słoik grzybów i pyszna zupa grzybowa.
I OSTATNI MÓJ DZISIEJSZY SUKCES: wyrównałem swój dzisiejszy przebieg z przebiegiem dzisiejszy Zeni ale żartując to powinienem mieć liczone podwójnie jak ktoś nie wierzy to proponuję z psem 38 kg na smyczy 5 metrowej przejśC przez młodniak sosnowy