Po wczorajszym, przydługawym grzybobraniu i po tym co musiałem zrobić w domku, dzisiaj miałem nie isć. Ale co ram w domku będę siedział 😉 Tym bardziej że P. Vincentowa zadeklarowała swoje przemiłe towarzystwo. Jak tu nie skorzystać ☺️. 50 /h to tylko szacunek. Przepraszam że nie liczyłem ale znowu robota w domku i brak czasu. Pozbieraliśmy prawdziweczki przeoczone wczoraj. Jakieś kilkadziesiąt a może powyżej stówy. Teściowa do tej pory z nimi walczy, i to nie żart., Następnie pokazaly się
kurki w niewielkich grupkach dopóki P. Vincentowa, jak rasowa lisica nie wypatrzyła 3 ech...... pokaźnych kurników. Zaaplikowaliśmy do koszyka prawie po brzegi i do samochodu. A tu po drodze przypakowane
ceglaki, bez umiaru, i ciągle prwdziweczki, które modę na dietę mają w nosie. To był przepiękny dzień, mimo porannych burz. W Zawoi jest na bogato. Tylko przyjeżdżać.