Kawy łyk, termos w koszyk, koszyk do bagażnika i wyjazd ciemną nocą ( no prawie ciemną 😁). Słońce wahało się czy wstać, czy leniuchować w chmurach. Dojeżdżasz do lasu z nadzieją, że będziesz pierwsza, że będziesz mieć przywilej powitania leśnego licha o poranku, a tu zonk, inna grzybiarka już do lasu wchodzi 🤣. Nic to, nie jest źle, na pewno "moich" grzybów nie znajdzie.. Wszakże każdy grzyb ma swego właściciela 😁. Najpierw jodły, bo w igłach lepiej widać
prawdziwki... Mokro jest ( dziś bez zjazdu, bo wczoraj się załapałam na zjazd klasyczny, błotny - no, wczoraj też tu byłam 😁).
Ale inni też wiedzą, że jasne łebki lepiej w igłach widoczne - tam tylko pojedyncze egzemplarze 😤. No to w liściach trzeba poszukać, szkoda tylko, że
prawdziwki jak kameleony potrafią się do otoczenia dopasować... Jest! Pierwszy, na dobrą wróżbę... Zaczyna się zabawa z grzybami, nieśpiesznie, w określonym kierunku, tzn. w koło 😂. Tu trzeba zachować odpowiednie tempo, a nie latać jak co poniektórzy... wtedy ma się szansę młodzież prawdziwkową wypatrzyć, choć przyznać muszę, że skora jest do zabawy w chowanego- szczególnie w bukowych liściach. Obchód miejscówek zrobiony, pomalutku, po cichutku, żeby potencjalnych zdobyczy nie spłoszyć 😂. Lasek z krzaczorami, który z reguły jest omijany ( no bo to siedlisko kleszczy przecież jest 🙁) zaskoczył gromadami
prawdziwków, w porywie 10 w jednym miejscu 😊. Nad głową jakiś ptak krzyczy: eeeeej, eeeeej - usiłuję wypatrzeć, który to taki nieuprzejmy... No rozumiem, dzień dobry lub chociaż ćwir ćwir, ale żeby zaraz eeej...? Z ptactwa i kury się pojawiły, niektóre w gromadach, inne samotne, wszystkie piękne i optymistycznie żółte, a jedna z nich, mogę przysiąc, z baletu zwiała i dalej, w tańcu zatracona, na moją uciechę w lesie schronienie znalazła.
Ceglasie, przecudnej urody, tak że aż ręka sama do głaskania się rwie... Parka bliźniaków lub po prostu para, w uścisku, w promieniach słońca się przytula, pod okiem starszego opiekuna... Są po prostu piękne, mechate i zamszowe... 😍 Jest cicho, jest pięknie, zielono i jest potencjał na duży wysyp - warunki wprost idealne. Dwa dni buszowania ( jeden szybki wypad przed pracą) i dzisiejszy, nieśpieszny, z lepszym niż wczoraj rezultatem, relaks, pomimo fizycznego zmęczenia, moc radości i odprężenia ☺ ( przy obróbce skala relaksacyjna poszybowała w dół 🤣). Zdrowotność
prawdziwków nie najgorsza, po wstępnej weryfikacji w lesie około 1/3 trzonów okazała się zasiedlona i 6 kapeluszy. Czyli tak czy siak nieźle jak na sierpniowe... Finalnie w podróży do domu wzięło udział: 84
prawdziwki, 1
podgrzybek 🥰, 1
koźlarz pomarańczowożółty, 8
babek w kozakach 😉 i około pół kg
kurek, w tym dwie w rozmiarze wypasionych kogutów. C. D. N. niebawem.