Siedzę w domu, szwy ściągnięte (chyba za wcześnie 🤔), rana źle się goi, rozchodzi się, stanowczy nakaz lekarza: "nic nie robić tą ręką przez dwa tygodnie! ", no to wsiadam w autobus i jadę do siostry - niech ona mnie obsługuje 😆. Tylko co tu robić, dwie książki już przeczytałam, najciekawsze filmy na Netflixie pooglądałam, nuda, nuda, nuda. No to hop do lasa! Wioska mała, las też niewielki, ale już po drodze, nad strumykiem, pierwsze stanowisko
płomiennicy zimowej! Tym sposobem trójca zimową zaliczona! Wprawdzie
boczniaki i
ucho bzowe znalazłam latem, ale co tam, wszystko się liczy 🥰.
Potem w lasku następne stanowisko
płomiennicy, jakieś grzybki podobne do
gąski niekształtnej oraz - uwaga! -
wodnicha modrzewiowa! Nie znałam jej wcale, a w oznaczeniu pomogła mi znawczyni, pani Beatka, (ta, która znalazła w Małopolsce stanowisko
gąski sosnowej!). Grzybki pyszne, już zjedzone (oprócz
gąski niekształtnej, bo nie byłam pewna).