5/h zdrowych, jadalnych grzybów. Las mieszany, z przewagą pięknych wysokich jodeł, dębów i buków. Miejscami bardzo sucho. Duża różnorodność grzybów (
borowiki szlachetne i
ceglastopore;
podgrzybki brunatne,
zajączki i złotopore;
maślaki żółte,
kanie,
kurki, gołąbki i
siedzunie sosnowe...) lecz w małej ilości a sądząc po zniszczeniach i śmieciach, zwłaszcza przy głównych traktach, musiały się przewinąć w ostatnich dniach tabuny ludzi.
W piękny, słoneczny, sobotni poranek, po czwartkowym deszczu, pojawiła się nadzieja że upragniony wypad do lasu zaowocuje czy też zagrzybi 😉 pełnym koszem skarbów leśnych. A przy okazji nacieszy wzrok, słuch i węch tym, czym w ostatnich dniach, dzieli się szczodrze z nami koniec lata...
I faktycznie, spacer, choć czasami w trudnym terenie (ach te urocze bagienka, jary, wąwozy... i te koszmarne wycinki drzew) przecudny i dużo dłuższy niż zaplanowany, bo blisko ośmiogodzinny, nacieszył serce i duszę, to niestety, pomimo ogromnej różnorodności grzybów, pod względem ich zebranej, jadalnej ilości, był nikczemnie skromny. Na dokładkę ponad połowa tych wypatrzonych z mozołem i utęsknieniem skarbów, zajęta była przez lokatorów i to często tak że całość trzymała się jakimś cudem, zawieszona chyba w powietrzu lub na trawach, udając zdrowego, jędrnego grzyba.. do momentu złapania go za nóżkę... 🥴
Udało się donieść do domu po kilka sztuk zdrowych prawuśiów, ceglaczków,
podgrzybków brunatnych, 2
kanie, pół litra
kurek i jednego
siedzunia sosnowego. Było sporo
gołąbków wszelkiej maści których nadal niestety nie zbieram, podgrzybków/robaczywków złotoporych,
maślaków żółtych (te niestety praktycznie w całości pożarte przez ślimaki) no i były również smocze jaja (na zdjęciu) czyli sromotniki bezwstydne, których (podobno) właściwości lecznicze nie mają sobie równych. I można z niech robić między innymi nalewki. Osobiście jeszcze nie próbowałam 🤓 ale chyba się skuszę i przy najbliższej okazji nazbieram i przetworzę 🤔😃.
Jeśli chodzi o robactwo zerujące, nawet całkiem nieźle, znaczy bez plagi ale też zapobiegawczo zaopatrzyłam się w mocny środek z deet’em, i czepek pływacki, szczelny, materiałowy (sic!)👽 specjalnie dla strzyżaków i dało radę 😂 tylko jedna rana kłuta na głowie (jakaś menda się przedarła przez zapory 🤨 )...
Za tydzień dwa dojrzeją jeżyny, których jest mnóstwo (teraz w większości jeszcze zielone i czerwone) i jeśli słoneczna, bezdeszczowa pogoda się utrzyma, grzybowego eldorada może mieć nie będziemy 😢 za to na jeżyny można będzie iść z wiadrem.. 😜
Pozdrawiam wszystkich 🤗🌲🍄