Las w przewadze sosnowy, miejscami z domieszką brzozy i dębu. Grzyby dopiero startują. Zebrane:130
borowików, 18
podgrzybków, 4
sitarze, 5
kozaków pomarańczowych, 1 brązowy i garść
kurek. Kapelusze
borowików zdrowe, w nóżkach zdarzały się robaki. Ogólnie jest nieźle, chociaż wysypem tego nazwać jeszcze nie można. Grzyby zbierane w dwie osoby. Są miejsca, w których nie rosną nawet grzyby niejadalne, więc trzeba sobie znaleźć swój kawałek grzybnego lasu 😉
Lekkie drganie witek miotły zapowiadało rychły start do krainy czarów. Czarownica ubrana w wygodne ubranie maskujące ruszyła ciemną nocą na uzupełnienie grzybów do swoich mikstur. Nie był to tym razem lot na Łysą Górę, ale do lasu, który jesienią zwykle obfituje w grzyby. Delikatna linia na niebie, oddzielająca noc od dnia, wskazywała drogę. Po dwóch godzinach podróży, lekko zamglony i oświetlony nieśmiałymi promieniami słońca las przywitał boską ciszą i temperaturą 3 stopni Celsjusza. Leśne licho i Dobrochoczy pracowicie poukrywali swoje skarby, których tak pożądała czarownica. Ale od czego są leśne skrzaty, przyjazne ludziom i wszelkim stworzeniom ? Zaprowadziły czarownicę na Prawdziwkową Górkę 🤗. A tam... Stadka
borowików wychylające się nieśmiało z mięciutkiego mchu i podnoszące kołderki igieł. Niektóre, bezczelnie, stojąc wyprostowane nawet nie próbowały się bawić w chowanego.
Kozaki, pyszniły się pomarańczem kapelusza, rozweslając plamą koloru zieleń mchu. I
podgrzybki zaczęły swoją podróż do kosza czarownicy, malutkie, ale jakże zadziorne w swojej postawie. Ciszę niezmąconą wrzaskami pseudogrzybiarzy, przeciął głos myszołowa, albo innego drapieżcy, oddającemu się odwiecznej walce o pożywienie, ale tej koniecznej do przetrwania, a nie dla zabawy. Do koszyka wrzuciła jeszcze
maślaki i wesołe
kurki, które wesoło żółciły się w słońcu. Swoim zwyczajem, dziękowała każdemu napotkanemu grzybowi za to, że pozwolił się znaleźć 😉. Nieukontenowana jedynie tym, że
muchomory czerwone, tajny składnik mikstur na niestrawności złym człekom, nie pojawiły się jeszcze w tym bajkowym lesie. Słońce już wysoko zawędrowało na niebie, a to znak, że jeszcze chwila, że oprócz rusałek leśnych, niesfornych, ale nieszkodliwych, będą ze swych kryjówek wychodzić południce, znane ze swej złośliwości. Znak to oczywisty, że pora ruszać w podróż powrotną. Bo przecież czarownice, choć czary natury uznają, same czarować nie mogą, a wszelkie mikstury (czytaj obróbka skarbów leśnych) własnymi rękami wykonują. I choć czarownica zmęczona wyprawą, las uwielbia i wnet plany na następną podróż snuć będzie 😘