Powiem tak. Grzybobranie w górach jak się nie zna miejscówek i poza "wysypem" to niezły hard core 😁.
Nogi powykręcane na wszystkie strony, obolałe, to samo plecy. Ale za to krwiopijców w powietrzu i na ziemi bez porównania mniej 😀.
Celem były prawdziwki, niestety było ich jak na lekarstwo i do tego duże 100% robal, a maluchy 80%.
Na szczęście trafiły się też ciekawe "wynalazki" 👍.