Zatrzęsienie
borowika szlachetnego w jednym miejscu, po wyrzuceniu 90 % masy grzyba, została blacha kapeluszy, nogi w 100 % robaczywe. Poza tym nic. Szczegóły na dole. Liczba jest wypadkową tego, że liczę tylko to zostało w koszu oraz, że było to tylko jedno miejsce. PS. Proszę usunąć omyłkowo wstawiony drugi opis, bez załączonego zdjęcia.
Daleko mi do przekonania, że "grzybów w tym roku nie będzie", czego nauczyła mnie jeszcze gorsza ogólnokrajowa susza w 2015 roku, ale tego się nie spodziewałem. ( Jaki będzie to sezon, to się okaże jak będzie jego koniec. ) Natknąłem się na miejsce, gdzie w miejscu o długości 300 metrów na max. 10 metrów, było zatrzęsienie
borowików. Ponieważ w Zachodniopomorskiem, zarobaczywienie tych grzybów sięga 90 - 100 % uzbieranie po przebraniu blachy samych kapeluszy jest nigdy nie osiągniętym przeze mnie wyczynem. O
borowika, nawet robaczywego też nie jest u nas łatwo. Było to też jedyne miejsce, gdzie widziałem pierwsze w tym roku muchomory i inne "trujaki". Poza tym wąskim pasem nie spotkałem ani jednego grzyba, a nie przepraszam, przypomniało mi się, na przestrzeni 40 km, udało się zebrać 5
maślaków. Więcej zdjęć na moim blogu rowerowym, szukać "dornfeld bikestats"