GRZYBOBRANIE na moim płaskim i suchym terenie. Pierwsze takie porządne od ponad trzech miesięcy. Nadzieja na grzyby to narastała to topniała. Były deszcze, to i nadzieja w górę, powróciły upały, lasy zaczęły przedstawiać tereny pustynne z uwagi na suchość, to i nadzieja w dół, a jednak się doczekałam............
Jak wiadomo jak grzyby to i odwiedziny w lesie być musiały. Bo i były. Wcześniej bo jakiś tydzień temu nacieszyłam się pierwszymi
maślakami ziarnistymi. Te znalazłam w takich sobie zgrupowaniach w kilku miejscach zaraz po deszczach. No i ma maślaczkach moje nadzieje się skończyły. W lasach zaczynało się dziać coraz to dla rurkowców gorzej. Piach na duktach, mech chwaszczący pod stopami. Słonecznie, gorąco już o poranku i duszno w lasach. Myślałam sobie, że znowu moja cierpliwość na próbę zostanie wystawiona. Jednak tak się na szczęście nie stało. Dokładne przeczesywanie znanych mi miejscówek zaowocowało. Najpierw mój wzrok nacieszył się pierwszą tego sezonu piękną
kanią. Jak jedna sobie na skrajach w trawie urosła, to za następnymi pobiegłam popatrzeć. Bo to tak już jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Opłacało się, bo i druga się znalazła. Nieopodal w takich sobie chaszczach dobrze z
borowików mi znanych- znalazłam, te upragnione, wyczekiwane- bliźniaki, wyrośnięte- po prostu przepiękne. Słusznego wzrostu i wagi bo całe 0,52 kg ważące. Po dzikim radosnym tańcu i fotkach pobiegłam czesać las w poszukiwaniu następnych. Ale to by było za wiele szczęścia na raz. Więcej ich w lesie nie znalazłam, ale za to brzózki odwdzięczyły się czy umiały. Powitały mnie pięknymi młodziutkimi koźlaczkami bliźniaczkami- na foto. Dalej to już szło. Zdrowych do zabrania znalazłam jeszcze 9 szt. Pozostałe ok 6 szt zostały w lesie z uwagi na swój nieciekawy stan. Wracając do
borowików, to choć one ze wszech miar szlachetne były, to przepiękne ich pnie były niestety z gatunku posiatkowanych. Radość moja z pobytu i zbiorów nie do opisania. Czekałam na tę upragnioną chwile od trzech miesięcy, ale wreszcie urosły. Ma znowu troszkę popadać, więc jestem pełna nadziei, że i na moich nizinach dzisiejszy zbiór nie należy do wyjątku. Serdeczności ślę Wam wszystkim z moich wreszcie lekko grzybnych nizin:-)))))))))))))