© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Darz Grzyb! ;-) 29 października 2016 roku. Ostatnie, październikowe grzybobranie na Wzgórzach Twardogórskich. Gdy 30 września podsumowałem najsłabszy wrzesień w grzybowej karierze, nie miałem jeszcze świadomości, że przede mną najlepszy październik. Cokolwiek by nie napisać o październiku 2016 z grzybowego punktu widzenia na Dolnym Śląsku, to trzeba jednoznacznie stwierdzić, że jeszcze długo będzie się o nim dyskutować, wspominać i porównywać z innymi miesiącami. Wczorajszą wycieczką chciałem przypieczętować ten wspaniały i wyjątkowy miesiąc. Wyjątkowe 8 godzin, spędzonych w lasach było balsamem na duszy i wielkim naładowaniem akumulatorów przed ciemnymi i zimnymi tygodniami. Rozpoczynając wycieczkę, postanowiłem sprawdzić miejscówki na gąski zielonki. Rosnące w osikach, zamaskowane jak żołnierze sił specjalnych, wychylały ostrożnie swoje złociste kapelusze. Niektóre wielkości mojej ręki. Efektem był zbiór ok. 2 kg złocisto-zielono-żółtych zielonek. W lasach liściastych coraz trudniej wypatrzeć grzyby, wszak zielony baldachim liści, znany z miesięcy maj-wrzesień, "zamienił" się w kolorowy dywan u jego podnóża. Za to jaka radość człeka ogarnia, kiedy w tych tonach, jesiennie pachnącego podłoża, wystaje dorodny prawdziwek. ;-) Chodząc wczoraj wyłącznie na luzie, bez pośpiechu, co trochę przystając i zachwycając się ostatnimi godzinami październikowej aury leśnej, grzyby dosłownie same wychylały się i kusiły. Prawdziwki, gdzie niegdzie koźlarze, podgrzybki, opieńki, boczniaki, zielonki, i dostojne kanie, które - dzięki suchszej ostatnio aurze - niesamowicie zyskały na jakości. Świat grzybów niejadalnych i trujących także zachwyca różnorodnością. Od muchomorów czerwonych, po zasłonaki, maślanki, czasznice i dziesiątki innych. Prawdziwki już mają końcówkę wysypu. Właściwie to zbiera się obecnie niedobitki z super wysypu, ale tych niby niedobitków, znalazłem 46 sztuk - w większości przepięknych, zdrowych i średnich rozmiarów. Podgrzybki, w zależności od miejsc - albo na cienkich nóżkach, albo grubaski z bardzo ciemnym kapeluszem. Niektóre objedzone przez ślimaki, robaki lub skoczogonki. Ale kto chce i szuka - nazbiera dużo symboli borów sosnowych pierwszej klasy. Chociaż już widać, że lada tydzień grzyby się skończą, one - jakby chciały nadrobić wielomiesięczną posuchę i nadal, wbrew coraz większemu ochłodzeniu - wykluwają swoich przedstawicieli. ;-) Wczesnym popołudniem pogoda zrobiła się dynamiczniejsza, zaczął wiać silniejszy wiatr, a na niebie coraz więcej przybywało złowieszczo wyglądających chmur, które w końcu dały przelotne opady deszczu i gradu. Najlepsze czekało mnie natomiast pod koniec wycieczki, kiedy z oddali spojrzałem na stacyjkę w Bukowinie. "Zawisła" nad nią przepiękna tęcza, ja natomiast byłem częstowany od Matki Natury gradzinami, a to wszystko w promieniach szybko zachodzącego słońca. Nie zważałem jednak na nic, tylko wyjąłem aparat i pstrykałem ten cud natury. Patrząc i fotografując żywioły, zawsze uświadamiam sobie, jaki człowiek jest mały, chociaż wydaje mu się, że jest inaczej. Co dalej? Czas myśleć o pożegnaniu tego wspaniałego sezonu, który jeszcze miesiąc temu, wydawał się stracony pod kątem jesiennego wysypu grzybów. Zakończenie planuję pewnie gdzieś w okolicach 11 listopada, gdzie z 60-litrowym workiem na śmieci, chociaż minimalnie wyniosę z lasu to, co zostawili w nim brzuchaci piwosze, pseudo-grzybiarze i wszelkie inne poczwary, rażące brakiem wychowania i kultury. Szczególne pozdrowienia przesyłam koledze Krzyśkowi, który wczoraj gigantycznym wysiłkiem gnał torami kolejowym, żeby zdążyć na pociąg. Przyszedł kilka minut przed odjazdem, po czym okazało się, że pociąg jest opóźniony 30 minut... ;-) Darz Grzyb dla wszystkich! ;-)