© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Plan był prosty - wyjazd na weekend w rodzinne strony, na groby bliskich a przy okazji wypad do lasów, w których z dużą dozą prawdopodobieństwa, były by i prawdziwki i podgrzybki. Niestety życie zweryfikowało plany. Wobec powyższego pojawił się plan B czyli wypad do lasu którym kusi Bazylia. I tak też zrobiłem. I wydawało się że wszystko idzie dobrze - bezproblemowy dojazd do lasu porządną polną drogą ma której nie grozi urwanie układu wydechowego, i całkiem fajne miejsce do zaparkowania. Las wydał się obiecujący - wysokie buki i dęby, gdzieniegdzie sosny i świerki, brzozy i modrzewie. Niestety przeszedłem ze 2 km i nic - nawet jednego marnego grzybka. Nie widziałem też żadnego grzybiarza co dało mi do myślenia.Potwierdziła się stara grzybiarska prawda że kawał lasu nie oznacza porządnego grzybobrania. Zawiedziony postanowiłem wdrożyć plan C czyli przyjazd do swojego dyżurnego lasku. I był to dobry pomysł - lasek kolejny raz okazał się niezawodny. Do kosza wpadło około 50 zieleniatek, 30 dorodnych, zdrowych maślaków i kilka kozaków. Na prawdziwki trzeba będzie jeszcze poczekać.