Rano, fajnie, bo szybko, bez korków na polickie lasy. Zdziwienie. Na każdym wjeździe do lasu stoi po kilka samochodów. Nocowali, czy jak. Idę ok.2 km w las, więc drobna szarówka mi nie przeszkadza. Najpierw w wysokie trawy. Podgrzybki w większości duże, pochowane, sporo spleśniałych. Uzbierał się cały koszyk. Po przesypaniu do dużej papierowej torby ( na zdjęciu), ruszam a następne miejsce. Tym razem niska trawa i niskie jagodziny. A tam sama młodzież. Malutkie, z białym korzonkiem, pod spodem żółte. Było ok. 12.30. Na drodze ślady działania wcześniejszych tropicieli i odkrojone korzonki. Tu grzyby były mniejsze, ale w większości octowe. Szkoda, że kolejność wyboru miejsc nie była odwrotna. W lesie nie widać grzybiarzy. Każdy chodzi swoimi ścieżkami. Sporo spotkanych ludzi na spacerach: pary, rodzice z dziećmi, bez wiaderek, bez koszyków. Udana wyprawa - pogoda super, grzybów prawie 2 koszyki - podgrzybki i 2 zajączki. Żal było wyjeżdżać, ale jeszcze trochę innych obowiązków, no i obróbka.