© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
W piątek była już podjęta decyzja o wyprawie do lasu - ale kiedy? W niedzielę czy w poniedziałek. W niedzielę bez korków na ulicach, ale w poniedziałek ma być słonecznie. Wypadło na poniedziałek. Na leśnym parkingu o 8.10.Zdziwienie - mój samochód już jest drugi. Lecę w głąb lasu.Trochę mglisto i szarawo, bo niskie chmury, ale przecież ma być słonecznie. Po 10 min. naprzeciwko z lasu wychodzi grzybiarz. Stwierdza, że grzybów nie ma i nie warto dalej iść, w związku z tym on wraca do domu. Na targu sprzedawcy mówili, że grzyby przywieźli z Wielgowa. To prawda. Puszcza Goleniowska zawsze była zasobniejsza od polickich lasów, no i wysyp zaczynał się tam przynajmniej 2 tygodnie wcześniej. Ale tu mam bliżej. Co roku był 1 wypad do Puszczy Noteckiej. Tam zbieranie to spełnienie wszystkich marzeń grzybiarza. Bogato, niska ściółka, grzyby widoczne z 10 metrów. Po prostu bajka. Ten rok jest taki nietypowy, okres grzybowy króciutki, więc wyjazdu nie ma. A dziś po pokonaniu 2 km w koszyku zero. Las cudowny. Wysokie sosny, niska trawa, niskie jagodziny i zero. Wracam. O godzinie 9.20 pojawił się pierwszy podgrzybek. Cały mój zbiór pochodzi z wysokich traw. Ciężko szukać, bo są porządnie pochowane. Ciemnawo, trawy gęste i wysokie. Oczy bolą. W sumie prawie same podgrzybki, garsteczka młodziutkich opieniek, 5 miodówek, 1 zajączek. Większość nasączona wodą i przy obieraniu sporo robaczywych. W lesie tez sporo spleśniałych i robaczywych. Przy samochodzie o 13.00. Długi spacer. Wprawdzie koszyk pełny, ale przy normalnym wysypie byłoby 2x więcej.