Po obiadku do lasu, w sumie 2 godziny chodzenia. W lesie raczej sucho, w powietrzu unosi się piękny zapach, pomijając cuchnące sromotniki bezwstydne. Uzbierany pełny koszyk, głownie
prawdziwki, od maleńkich po naprawdę ładne i duże okazy, kilka
kurek, sporo
podgrzybków brunatnych (innych
podgrzybków szkoda zbierać!) kilkanaście ładnych ceglastych i w miejscach z osikami trochę czerwonych. W domu po obraniu samych
prawdziwków ze 40-50% odpadło (wstrętne robale!) reszta nawet OK. Spotkałem też piękne "kolonie"
lejkowców dętych, można zbierać, ale raczej mała przydatność kulinarna. Znalazłem też rzadkiego i chronionego siedziunia jodłowego (na zdj. lewy górny róg). Co lepsze, wychodząc z lasu dwoje okolicznych mieszkańców oddało mi swoje zbiory, twierdząc, że: "mają już wystarczające zapasy w domu". Oczywiście nie liczę tych grzybów do moich zbiorów, bo doniesienie byłoby nierzetelne. Według mnie wrześniowy sezon powoli nabiera rozpędu, już nie długo do listy zbieranych grzybków będzie można dopisać
rydze.