Donoszę dopiero dziś o wczorajszym zbiorze, ponieważ pokonało mnie zmęczenie. Zbieranie jest nadal super przyjemnością ale dalsza obróbka grzybów, jak śmieje się mój mąż na skalę przemysłową" jest już trochę męcząca. Zarówno zapach suszonych grzybów jak i gotującego się octu jest wszechobecny. W lesie bardzo mokro i ciemno wczoraj cały dzień z opadami momentami dość intensywnymi, mniej ludzi. Z ciekawostek podgrzybki w większości mają teraz takie pękate, barylkowate ogonki co dodaje im jeszcze uroku. Dziś pójdę ale pózniej bo suszarka jeszcze suszy część wczorajszego urobku.