Witajcie.
Dziś postanowiłem jednak po mimo niechęci do grzybobrania ruszyć na pierwszy oblot mojego rewiru. Wiedziałem że na pusto nie wrócę na pewno. Cel patrolu-
koźlarz pomarańczowożółty oraz
prawdziwek, ogólnie
koźlarze, cel uzupełniający- unikanie
ceglaków bo zajmują miejsce w koszyku. Patrol zakończył się druzgocącym sukcesem. Kosz po brzegi i reklamówka
ceglaka. W sumie 6-7 kg grzyba. Odpad 65%. 25
prawdziwków, 20
ceglaków, 15
koźlarzy pomarańczowożółtych, kilka
podgrzybków i ok. 20
koźlarzy brzozowych grubych. Więcej info poniżej.
UWAGA NA
GORYCZAKI BO UDAJĄ
PRAWDZIWKI A JEST ICH WYSYP!
Tak jak pisałem, dziś pogoda zachęcała do patrolu na rewirze. Tylko 24 stopnie i pochmurno. Zatem nie grzeje i można wykonać pierwszy na moim stały rewirze patrol w celu rozpoznania stanu grzybni. Szybko się zapakowałem w mojego 4x4 i jazda. Pierwszy sektor, stary poczciwy zagajnik, zarzewie
prawdziwka i
koźlarza wszelkiej maści. Lecę nim w dół, wszystko przewrócone do góry nogami (mam na myśli liście) chyba dziki to tak rozpiep.. y, totalny wysyp gołąbka żółtego śmierdzącego. Ale szukam cierpliwie, zero prawdziwego! Ale jest pierwszy "czerwoniec" wielgachny ma z 20 dkg, szybko lecę dalej, jest drugi i trzy brzozowe grubasy, w koszu już jest co nieść, bo ten drugi "czerwoniec" też duży jak pierwszy. Wracam z powrotem zagajnikiem i jest trzeci czerwony, tym razem fajny z wielką buławą tzw. "cebula". No to jest OK. Wsiadam w auto i walę na sektor leśny. Przez chwilę mnie zatrzymuje trzęsawisko na drodze, nawet 4x4 nie pomaga, jadę w poprzek drogi, dopiero reduktor rozwiązuje problem. Ale się zakopałem uff! No ale juz jestem pod lasem. Wchodzę! Na samym WELCOME mam dwa prawdziwe i w koło pieć pokrojonych wręcz pni od
prawdziwych. Ktoś tutaj nieźle poszalał bo szatkował
grzyby ogromne, ale robaczywe. Moje są mniejsze, ale w miarę dobre. Lecę lasem, co kawałek jest
prawdziwek, albo kozaczek brzozowy ale co 4-ty się nadaje do zabrania.
Przeskoczyłem spory kawałek lasu i fajnie, bo trafiłem na dwa miejsca z "czerwońcami" ale to mi nie wystarcza. Przelatuję przez ogromne kurniki ale nawet szkoda się schylać,
kurki są świeże ale robaczywe wszystkie!
Zmieniam kierunek na moje "tajne miejsca" I tu się zaczyna!! Co ruch to
grzyby, trafiam na ogromne skupisko
borowika grubotrzonowego, owocniki ogromne, piękne jak z bajki! Kapeluchy ochrowe, siatki żółte, eh jest tego parę kilo ale wiadomo, nie do jedzenia. Przy okazji znajduję kilka dobrych
prawusków, lecę stokiem, w dół przepaść z 50 m, i wchodzę na najważniejszy sektor, tu jest TRAGEDIA dla grzybiarza!! Same trupy prawych, większe od mojego kosza! Po 4-5 w miejscu. Gdybym tu był tydzień temu! Schodzę na początek tego "cmentarza grzybów", i tu znajduję ok. 10 prawych ale takich ekstra. To biorę. Wszędzie jest mnóstwo grzybów wyglądających jak usiatki ale to LIPA, nie ten kolor czapki!! Biorę jednego, wygląda jak hybryda" prawego" z "usiatkiem" ale NIE, ja się nie dam nabrać na to, wiem co to jest, to
GORYCZAKI ŻÓŁCIOWE, robię jeszcze ot tak dla jaj próbę smakową, tfu!!! Piecze w język jak piołun! Ale jest ich, gdyby tu trafił jakiś młody grzybiarz to kosz a pięć minut pełny tylko potem wszystko na wyrzucenie.
Omijam te podróby grzybowe, w sumie kosz mam na fulla. Wracam i teraz mogę zahaczyć o jodły i
ceglaki. Ale tu niespodzianka, ktoś to wykosił przed mną. Jednak nie jest tak źle, co prawda w najlepszych miejscach ceglakowych znajduję piękne trzy
prawuski, ale
ceglaki też trafiam i to same świeże. Wyciągam awaryjną reklamówkę bo kosz mam pełny i brak miejsca! Ładuję łupy i do auta!
Tyle mam co potrzeba. Wracam do domu. Dwie godziny mnie nie było. Wracając pomijam już moje sektory awaryjne na
ceglaka, to następnym razem! Dziś wystarczy. Borom Cześć!
P. S. Moje wyjazdy mają obecnie charakter czysto informacyjny bo grzybów nie potrzebuję, robię to tylko dla Was. W sumie mam tylko potem problem co zrobić z grzybami bo mam jeszcze zapasy z zeszłego sezonu.