Po pracy w las i spacer po brzózkach, niestety kozaczków ani śladu jeszcze. Trzeba cierpliwie poczekać. No i więcej deszczu nam trzeba. Musiałem zmienić plany... wczoraj padało, więc dałem nura w krzaczory z bzem. Tereny mocno podmokłe, momentami gumiaki nie chciały iść z nogą i zostawały w bagnie, no i miliony próbujących dobrać się do skóry krwiopijców. Ale co tam... najważniejsze, że uszaki nie zawiodły. W koszyku wylądowało ich ponad 600. Jutro będzie chińszczyzna 😊