Niby pożegnanie ze świętokrzyskimi lasami było 2 tygodnie temu, ale od ubiegłego weekendu nosiło mnie - trzeba tam jechać jeszcze raz. W długi świąteczny weekend nie udało się, bo byłem przeziębiony, ale udało się dzisiaj. W lesie o 7 rano, a o 11 wygonił mnie deszcz. Łącznie około 5 godzin chodzenia i przez ten czas 5 zdrowych
prawdziwków novemberusów (zresztą pierwsze w życiu). Na zdjęciu głównym ten najpiękniejszy. Skoro prawdziwkiem pierwszy raz w tym roku nie udało wypełnić się mojego sporego koszyka, do wiklinowego trafiły
kolczaki obłączaste w liczbie kilkudziesięciu sztuk, pieprzniki
trąbkowe nie liczone, kilkanaście mleczai
rydzy I jodłowych oraz po kilka sztuk
maślaka i
podgrzybka. Mimo niezbyt dobrej pogody, pożegnanie ze świętokrzyskimi lasami jak najbardziej udane.