Refleksyjny dzień. Melancholijny - ale po części spędzony w pięknej, jesiennej🍁🍁, górskiej scenerii. Koszyk niby wzięty, ale nie napracował się za bardzo. 12
koźlarzy babka - niektóre niemal idealne - patrz główna fotka, 6
ceglasi w nie najgorszym stanie, tyle samo
koźlarzy pomarańczowożółtych - jeden z nich zachwycający urodą, kilka
podgrzybków brunatnych - suszarkowych, dwa
prawdziwki - boletusy novembrusy :) ale tylko jeden nadawał się do wzięcia, choć brzydal na pierwszy rzut oka, kilkanaście zejściowych
opieniek. Szuranie w liściach, kawa, jabłecznik i Rubik dopełniły pięknego dnia. Więcej ⬇️ ⬇️
Gdyby żył, byłby na tym forum wybitnym grzyboświrkiem. Po prostu grzybiarz idealny. On nauczył mnie podstaw grzybobrań, On wpoił mi większość mądrych, leśnych zasad. Pokazał, nie używając fachowego języka czym jest mikoryza, systematyka i jakie jest znaczenie tego fascynującego świata. Trzeciego królestwa. Wyjaśnił czym są zarodniki, rurki i blaszki, jakie jest znaczenie grzybów w przyrodzie. I ich zastosowanie w kuchni i na talerzu. Nauczył odróżniać te dobre od tych niejadalnych, instruował jak zrywać grzyby i dlaczego należy przenosić je w łubiance. Opowiadał o „borowych bilikach”, „surojeszkach” i „osinnikach”. Kupił mi pierwszy atlas grzybów autorstwa Henryka Orłosia, którego używam do dzisiaj. Podarował pierwszy prawdziwy nóż na grzybobrania – cudny scyzoryk „Gerlacha” z czerwonymi okładzinami. Wiele razy chodziłem z nim na grzyby, nawet po miejskich, zabrzańskich zagajnikach w Makoszowach, Rokitnicy czy leśnym parku w Pawłowie ( wtedy im. Świerczewskiego ) do którego wejścia strzegły dwa lwy. Miał na imię Marian. Miałem to wielkie szczęście, że był moim dziadkiem Marysiem. Niedoścignionym dla mnie wzorem.
Wspominam Cię dzisiaj dziadku. Twój Tazok