Po kilkunastu dniach nieobecności w lesie postanowiłem wczoraj że wybiorę się na dłużej. Od domowników dostałem zlecenie na kanie. Wyjazd o 7.03. Początek dobry po kilku minutach 2 kozaki i prawdziwek. Niestety za chwilę zaczęło padać a ja jak mówią stary i głupi nie zabrałem peleryny. Więc szybko z zagajnika na dróżkę śródleśną i na moją miejscówkę. Na szczęście nie zawiodła. Wracając inną dróżką przy niej znalazłem jeszcze 2 borowiki i kozaka. Ambitne plany diabli wzięli ale nie narzekam