Dziś już doniesienie z lasu, ten sam. Trochę z rana wybrałam się, bo mnie korciło, w lesie grzybiarzy dużo, wszyscy coś już w koszykach mieli. Wszędzie byli, i jak tu zbierać. Poczekać się nie da bo następni idą. To tylko miejscówki, które już były dogladane przez wcześniejszych grzybiarzy, ale coś niecoś wpadło do koszyka, i tak byłam zadowolona, choć to nie w setkach, czy kg. ale taka ilość wystarczy, bo to wychodne do lasa już trwa 3 tydzień, suszenie, zaprawianie, rozdawanie, wymiana, itd. Co to za kuszący nałóg, że nigdy nie na doś, choć myślę że jutro nie pójdę. Darz Grzyb. Pozdrawiam